sobota, 17 sierpnia 2013

Tu i tam: Belgrad, cz. III

Wyjazd do Belgradu odkładałam przez ponad miesiąc. A to termin nie pasował, a to jakieś odwiedziny, inny wyjazd, sesja itd. Kiedy w końcu udało się pod koniec czerwca, zgodnie z planem miał to być wypad autostopowy. Ale jak to z planami bywa, wszystko wyszło świetnie poszło nie tak.

Po tygodniowych ultra upałach przyszło kilka dni równie wielkich deszczów, co sprawiło, że po 20 sekundach byłyśmy mokre od stóp do głów, podobnie jak karton z napisem Beograd, więc skończyło się na uwielbianym przeze mnie Croatia Bus (ten sam, który zawiózł nas do Sarajeva). Potem spędziłyśmy niemal cztery przyjemne dni w stolicy Serbii, pogoda również się poprawiła i planowałyśmy ominąć dworzec autobusowy szerokim łukiem i wracać stopem. I był to najgorszy autostop w moim życiu, bo... nie udało się go złapać. Plan był jak to plany mają do siebie - perfekcyjny, a wykonanie... tragikomiczne. Dzięki pomocy niezastąpionej http://hitchwiki.org/ wybrałyśmy miejsce, z którego absolutnie na pewno w 100% powinnyśmy złapać stopa do Zagrzebia w maksymalnie 15 minut. Pełne optymizmu podjechałyśmy pod osławioną stację benzynową z naszym nowym kartonem Zagreb i zaczęło się czekanie, które jak się później okazało - chyba nie miałoby końca. Machali nam, uśmiechali się do nas, robili zdjęcia, krzyczeli, że po co my chcemy do Chorwacji, skoro w Serbii fajnie, ale nikt nie chciał się zatrzymać. W końcu stwierdziłyśmy, że może nazwa stolicy Chorwacji trochę odstrasza i zmieniłyśmy karton na bliższe miasto na trasie. Ale nadal nic. Wtedy podszedł do nas pan, który obserwował nas od dłuższej chwili (w sumie nie on jeden - miny kierowców miejskich autobusów, którzy mijali nas co 30 min - bezcenne!) i doradził, żebyśmy podjechały dwa przystanki dalej, bo on stamtąd "milion razy łapał stopa do Zagrzebia". Posłuchałyśmy rady i naszą stację benzynową zamieniłyśmy na malusieńką zatoczkę autobusową zaraz przy autostradzie, gdzie średnia prędkość mijających nas samochodów wynosiła jakieś 150 km/h. Od razu wiedziałam, że to nam raczej nie pomoże. Ponieważ musiałyśmy właśnie tego dnia wrócić do Chorwacji, po kilku godzinach czekania, pozostało nam wyrzucić karton do kosza, wrócić do miasta i wsiąść do Croatia Bus. Dlatego stopowania z Belgradu nie polecam! Ale jest też kilka rzeczy, dla których warto go odwiedzić i  które warto wiedzieć, dlatego już wieczorem zapraszam na Konserwę Turystyczną :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz