czwartek, 28 lutego 2013

Jeger room

Kiedy szukając właściwego pokoju na czwartym piętrze (ostatnim, bez windy - to już chyba tradycja w moim przypadku), zobaczyłam to:

nie musiałam już nawet sprawdzać numeru - wiedziałam, że to nasz pokój.

Potwierdziła to karteczka znaleziona w jednej z szuflad:

 Ze względu na logo na drzwiach i nazwę liczyłyśmy też na pożegnalną butelkę Jägermeistera. Póki co nigdzie jej nie znalazłyśmy, więc wygląda na to, że poprzednie lokatorki ograniczyły się do powitalnej wiadomości.

Jeżeli chodzi o stan akademika i jakość mieszkania, to napiszę o tym trochę więcej, kiedy już nie tylko się rozpakujemy, ale też jakoś urządzimy. Żeby zaspokoić ciekawskich powiem tyle - króluje stylistyka "późnego Gierka". 

Natomiast pytanie na dzisiaj brzmi tak:


Mimo, że Erasmusa rozpoczęłam niestety od przeziębienia z gorączką w gratisie, nie mogę powiedzie nic innego, jak tylko: challenge accepted!


środa, 27 lutego 2013

Kučica

Mogłoby się wydawać, że otrzymanie pokoju w chorwackim akademiku nie jest sprawą skomplikowaną. Kiedy aplikujemy na semestr letni, już w połowie listopada wysyłamy list, w którym piszemy w jakim akademiku i ewentualnie z kim w pokoju chcielibyśmy mieszkać. Jakieś dwa miesiące później otrzymujemy odpowiedź, że jasne, wszystko pięknie i czekają. 
Potem przyjeżdżamy na miejsce i tutaj pojawia się kilka nowych możliwości, które w pierwszym dniu pobytu gwarantują nam wiele wrażeń:
a) nie wiadomo, co to za lista, na której wpisane są pokoje, kto ją ma i kto na niej jest, 
b) nie ma dla nas pokoju, 
c) nasz pokój wygląda jakbyśmy mieszkali w nim już pół roku razem z 10 innymi Erasmusami, urządzając erasmusowskie imprezy dla całego kampusu, 
d) w naszym pokoju ktoś mieszkał "na dziko", co sprawia, że nie ma w nim dla nas miejsca, 
e) dostajemy zastępczy pokój na jedną noc, zanim nie znajdzie się dla nas jakieś inne miejsce. 

Ale zanim nastąpią te wszystkie atrakcje, trafiamy do "kučicy", która niewiele różni się od kiosku "Ruchu":
Tutaj stajemy w kolejce z naszym paszportem. Podajemy nasz paszport Panu Portierowi, który obsługuje nas przez to okienko (nie, nie wchodzimy do środka):
"Kučica" i Poczta Polska mają ze sobą wspólne nie tylko okienko, również czas obsługi sprawia, że są sobie bardzo bliskie. Pan Portier wypisuje kilkustronicowy formularz, przerywając co jakiś czas, żeby z nami pożartować. Trwa to dużo dłużej niż chcielibyśmy, żeby trwało, ale poziom żarcików wszystko wynagradza! 

Następnie przez to okieneczko podpisujemy formularz i otrzymujemy klucz do pokoju, a po wykorzystaniu pakietu wspomnianych już rozrywek, kilkanaście godzin później w końcu trafiamy do tego "naszego".


wtorek, 26 lutego 2013

Krótko i na temat

Bałkany - tutaj nic nie jest oczywiste.

Jeżeli ktoś mówi Wam: "Dragi Bože, ništa nisam znao o tome..." - to wiedzcie, że coś się dzieje.

Jeżeli wydaje Wam się, że w Polsce mamy bałagan, czasami długo się czeka, żeby coś załatwić i panuje ogólna "prowizorka" - wiedzcie, że WCALE tak nie jest.





poniedziałek, 25 lutego 2013

Komu w drogę, temu Iggy Pop na uszy!

Czasami myślę sobie, że tzw. zbieg okoliczności, los czy też Wielki Sufit mają niesamowite poczucie humoru, sprawiając nam różne niespodzianki i niby nic nieznaczące drobiazgi. 
Dokładnie rok temu dowiedziałam się, że dostałam się na Erasmusa.


Pora ruszać.


Trudne słowo na 9 liter...

...p a k o w a n i e.

Powinno wyglądać tak:
Ale wyglądało tak*:



*Zaznaczam jednak, że był to już nieco rozpaczliwy, końcowy etap tego procesu.


niedziela, 24 lutego 2013

Vucibatina

Ponad rok temu przy okazji tłumaczenia tekstu na ćwiczenia, dowiedziałam się, że chorwackie słowo vucibatina znaczy tyle, co "włóczykij". Od razu mi się spodobało, bo bohater książek Tove Jansson to chyba jedna z moich ulubionych postaci. 

Jednak niedawno moja wiedza na temat chorwackiego odpowiednika włóczykija została zweryfikowana za pomocą innego słownika. Okazało się, że vucibatina znaczy tak naprawdę tyle, co "łobuz", "łapserdak", "lekkoduch", a w ostrzejszym wydaniu również "łajdak" czy "szubrawiec".

Umówmy się więc, że mój blogowy Vucibatina będzie po prostu nieco bardziej zadziorną wersją Włóczykija z lepiej dobranym plecakiem.