wtorek, 30 kwietnia 2013

Tu i tam: Zadar

Dzięki autostradzie biegnącej z Zagrzebia aż po Dubrownik, już w 2,5 godziny można zamienić weekend w stolicy Chorwacji na wypoczynek w Dalmacji. Tym razem wypadło na Zadar, z którym już dość dobrze się znam, ale z przyjemnością do niego wracam :)


Zadar jest najważniejszym miastem północnej Dalmacji z niezwykle bogatą historią, która zaczyna się już w IV w. p.n.e. Na przestrzeni wieków miasto wielokrotnie znajdowało się pod innym zwierzchnictwem - rzymskim, bizantyjskim, chorwackim, weneckim, habsburskim, co znacząco wpłynęło na jego zabudowę i panującą do dzisiaj atmosferę. Spacerując uliczkami zbudowanymi według zasad rzymskiej urbanistyki, bez problemu można trafić na różne zabytki z czasów antycznych, a także średniowiecza i renesansu
  
Elementy rzymskiego forum - największego we wschodniej części Adriatyku
 
Kościół św. Donata z IX w., jedyna taka budowla w Europie. Symbol miasta.

Katedra św. Anastazji XII - XIII w., romańska fasada kościoła uważana jest za najpiękniejszą w Dalmacji

Jest też kilka nowych rozwiązań architektonicznych, które bardzo spodobały się turystom:

"Morske Orgulje"
 "Morske Orgulje", czyli organy grające muzykę morza, które zostały wybudowane kilka late temu w podmorskiej części promenady. Przelewająca się przez nie woda, daje niezwykły dźwięk - różny w zależności od siły wiatru i wysokości fal
Instalacja imitująca Układ Słoneczny we właściwych proporcjach - działająca na baterie słoneczne, pięknie wygląda po zmroku
"Morske Orgulje"

Dzięki tym wszystkim atrakcjom i znakomitemu położeniu, Zadar od ponad stu lat przyciąga prawdziwe tłumy turystów. Z jednej strony naprawdę jest co oglądać, ale z drugiej zwiedzanie miasta jest bardzo męczące. Ponadto można poczuć się jak w Świnoujściu - najwyraźniej wielu rodaków uznało, że Zadar będzie idealnym miejscem na majówkę, bo w niedzielę spacerując Riwą, częściej słyszałam język polski niż jakikolwiek inny. Nie chcę nawet myśleć, co będzie w sezonie.


 Bez pudla na dachu to nawet nie ma co odwiązywać liny
Podobno spacerując zadarską Riwą, można podziwiać najpiękniejsze zachody słońca

Rada Małego Podróżnika na Dziś nr 1: Zadar zdecydowanie warto i trzeba zobaczyć, ale wystarczy jednodniowa wycieczka. Jeżeli chcemy wypocząć i zapomnieć o miejskim tłumie, to dużo lepiej wybrać się do którejś z mniejszych, pobliskich miejscowości. O jednej z nich już jutro!

 Rada Małego Podróżnika na Dziś nr 2: Nie dajcie się skusić na lody we wszystkich możliwych smakach (nutella, kinder bueno, ferrero roche, snicers, Eight O'Clock, rafaello itd.), które pięknie wyglądają i nic poza tym. Są po prostu niedobre, a jest ich wszędzie mnóstwo. Lepiej znaleźć jakąś małą lodziarnie, gdzie wybór będzie mniejszy, ale smaczniejszy.

piątek, 26 kwietnia 2013

Przegląd chorwackich alkoholi cz. I - Rakija

Przy okazji piątkowego popołudnia i zbliżającego się weekendu, czas na przegląd chorwackich alkoholi.
Dwa miesiące minęły, ekspertem z pewnością jeszcze nie jestem (musiałabym tutaj zostać przynajmniej kolejny semestr albo poświęcić temu zagadnieniu cały doktorat, jak niektórzy), ale trochę już przetestowałam. Dzisiaj przedstawiam Państwu Rakiję.
Rakija uważana jest za narodowy alkohol krajów bałkańskich, bardzo popularna również w Chorwacji i świetnie znana przez większość turystów odwiedzających ten kraj (przypuszczalnie nieznana jedynie przez dzieci, kobiety w ciąży i abstynentów). Jest to mocny alkohol, taka kupiona w sklepie ma zwykle 40 - 50 %, natomiast domaća rakija (domowa, czyli bimber po prostu:)) zazwyczaj ma ok. 60 %, czasami więcej, w każdym razie jest bardzo, bardzo mocna. Jeżeli chodzi o rodzaje rakiji to jest ich w sumie kilkanaście.
Najpopularniejsze to:
- robiona ze śliwek šljivovica,
- z winogron loza (moim zdaniem ta jest zwykle jakoś wybitnie kopiąca),
- z dodatkiem ziół travarica - albo się ją kocha, albo nienawidzi. Bardzo często podawana jako aperitif.
- z dodatkiem orzechów orehovica, 
- z miodem medica - podobno najpopularniejsza na Istrii, bardzo dobra, z kostką lodu idealna do powolnego sączenia.

Oprócz tego rakije robi się jeszcze z moreli, fig, jabłek, borówek, gruszek, owoców pigwy itd., ale te owocowe mają to do siebie, że są bardzo słodkie. Raczej tylko na jeden, dwa shoty. Naturalnie rakija bez dodatków również występuje, wtedy jest bezbarwna lub czasami lekko żółtawa, wg mnie jej smak jest nie do zniesienia. Dzień "po" również jest nie do zniesienia. 


Rakije bez problemu można dostać w każdym większym markecie, ale znacznie lepsze są te domowe. O nie również nie jest trudno - w rejonach turystycznych rakiję można kupić w niemal każdym domu. Wtedy jednak warto się upewnić, czy ta rakija którą nas poczęstowano, to na pewno ta sama, którą kupujemy, bo z tym bywa różnie. Natomiast cena jednego shota rakiji waha się między 5 - 10 kun.


Udanego weekendu!
Živjeli!

czwartek, 25 kwietnia 2013

Ależ ten gimnazjalista głupi!

Dzisiaj mała przerwa od Chorwacji, bo za sprawą fejsubnia zobaczyłam to:

Mnóstwo osób udostępniło dzisiaj ten filmik (na YouTubie ma już prawie 500 tys. odsłon) i mnożą się komentarze. Większość z nich wygląda tak: "Boże, oni teraz pójdą do liceum...", "Ta młodzież to coraz głupsza", "Nauczyciele mają ciężko", "Co ze debile". To są tylko przykłady, znakomita większość komentujących nie przebiera w słowach i wyraża się znacznie dosadniej. A mnie jest wszystkich gimnazjalistów naprawdę żal. 

Wydaje się, że gimnazjaliści z filmu nie są w stanie odpowiedzieć na banalne pytania, które zaliczylibyśmy do podstawowej wiedzy, którą człowiek powinien posiadać po niemal 10 latach nauki. Ale z drugiej strony, ilu dorosłych mogłoby się pomylić w odpowiedziach, jeżeli zadalibyśmy im te pytania przed kamerą, po tym jak wyszli ze stresującej rozmowy o pracę?

Co roku po testach gimnazjalnych, maturach pojawiają się tego typu filmiki, które pokazują jaką głupią mamy młodzież. Szkoda, że nikt nie zwraca uwagi na przyczyny. Współcześnie wszyscy lubimy żyć wygodnie, więc wybieramy najłatwiejsze rozwiązania - także w edukacji i wychowaniu. Kilka tygodni temu na warsztatach z dziećmi robiłam wycinanki - większość uczniów w wieku 7 - 9 lat nie potrafi równo wyciąć prostych kształtów,  za to Nintendo mogliby używać z zamkniętymi oczami. Teraz jak wypadnie w szkole lekcja, to nikt już nie wyciąga kartki i nie gra się w Państwa - Miasta, każdy ma swój telefon ze swoją grą albo PSP. To nie jest tak, że oni wolą PSP od czegoś, co byłoby bardziej rozwijające. Oni po prostu nie znają alternatywy, bo nikt im jej nie pokazał.

Wątpię, żeby było tak, że nagle w XXI wieku ludzi zaczęli rodzić się głupsi. Bardzo łatwo jest przedstawić kogoś jak idiotę - zwłaszcza za pomocą Internetu, tutaj działa to nawet jeszcze sprawniej i skuteczniej. Dużo trudniej zauważyć, że przy okazji sami stajemy się idiotami.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Tu i tam: Sarajevo - podsumowanie

Trzy dni w Sarajevie minęły mi o wiele za szybko. Miasto jest urzekające i szalenie ciekawe. Położone w Europie, ale inne do tego, co znamy. Prawdziwe serce Bałkanów.
Jeżeli nadal ktoś nie jest pewny, czy chce się wybrać do Sarajeva, to zapewniam go, że bardzo chce! 

Na koniec kilka zdjęć:

Jedyny w swoim rodzaju Pomnik - Rower
Moda Damska
 Ulice Sarajeva
Miasto ludziom
Avaz - najwyższy budynek Sarajeva
Sarajevska róża - miejsca, w których wybuchł pocisk moździerzowy, powodując śmierć kilku osób, po wojnie wypełniono czerwoną żywicą
 Minęło prawie 20 lat...
Flagi państwowe przy Parlamencie
Bezpieczeństwo w tramwajach to podstawa
Parkowanie - poziom hard
  Ostatni widok na miasto

Tu i tam: Sarajevo - Hostel Ljubičica

Do ostatniej chwili myślałam, że uda mi się znaleźć w Sarajevie jakiegoś "coucha", ale niestety nie tym razem. Musiałam zdecydować się na hostel, wybór padł na Ljubičice i był to strzał w dziesiątkę! 

Szyld nie kłamie, ten hostel spodoba się każdemu, kto podróżuje z plecakiem. Jego podstawową zaletą jest świetna lokalizacja - Ljubičica znajduje się vis-à-vis Baščaršiji, więc przechodzimy tylko przez drogę i jesteśmy w centralnym punkcie Starówki. 
 
Widok zaraz po wyjściu z drzwi hostelu

Ceny wahają się od 5 do 12 euro. Za łóżko w pokoju 14-osobowym płaciłam 6,5 euro. Hostel składa się z czterech budynków. W "moim" były dwa pokoje (6- i 14-osobowy), pokój wspólny, stanowiska z 3 komputerami, z których goście mogą swobodnie korzystać, dość dobrze wyposażona kuchnia, łazienka (3 prysznice, 3 toalety, 4 umywalki + lustra, jest też suszarka do włosów). Jedynie do tego ostatniego mogę się przyczepić, bo prysznice są dość klaustrofobiczne i brakuje trochę jakichś wieszaków/półek. Ale poza tym cena jest bardzo uczciwa - hostel w samym centrum miasta, jest czysto, mają komputery + działające bez zarzutu wifi, nie ma problemów z ciepłą wodą (jedynie między 24 a 5 rano nie ma wody wcale, ale dotyczy to całego miasta). 

O wyjątkową atmosferę tego miejsca i dobre samopoczucie wszystkich gości dba, pracująca w recepcji, Kamina:
Kamina pomaga w prowadzeniu hostelu od 15 lat, zwykle przychodzi do niego już ok. 7 rano i wychodzi po 24. Ale jeżeli pojawicie się pod drzwiami w środku nocy i wybierzecie Jej numer, który jest powieszony na drzwiach, przyjedzie do Was w 15 min. Jest niesamowicie życzliwym człowiekiem, chętnie udziela informacji turystycznych, a wieczorem przyniosła nam piwo, chipsy i usiadła razem z nami, opowiadając trochę o Sarajevie. Dzięki Niej jest to jeden z tych hosteli, w których goście chętnie siadają przy jednym stole i nagle cały świat staje się sobie bliski. 
Z nami przy stole siedzieli między innymi:
Kei, która przyjechała z Korei i podróżuje po Europie "póki nie zabraknie pieniędzy"
Marlon z Nowego Orleanu, który mieszka tam, gdzie akurat koncertuje

Podsumowanie:

                   +                                                                                                                                              
 - świetna lokalizacja (ścisłe centrum),                                                                 
- uczciwa cena,                                                                                                                           
- przyjazna atmosfera,                                                                          
- przemiła obsługa,                                                                                    
- warunki są ok,
  
                  -
- niewygodne prysznice,
- jest trochę chłodno, chociaż latem to nie musi być wada,
- mało prywatności
                 
 Nie wiem, jak z zostawianiem cennych rzeczy w pokoju - były szafki, ale z nich nie korzystałam (trzeba mieć własną kłódkę). Nie było natomiast problemu z zostawieniem plecaka w recepcji jeszcze na kilka godzin po wymeldowaniu, a nawet skorzystaniu z prysznica i łazienki, 

Polecam!

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Tu i tam: Sarajevo, dzień III

Żeby nie było, że "nie potrafię zwiedzać jak normalny człowiek" (szczególne pozdrowienia dla Mamy i Taty), dzisiaj wpis typowo turystyczny - mały spis głównych must - see Sarajeva bez chodzenia po górach, opuszczonych miejscach itd.

1. Jako prawdziwi turyści, pragnący zakosztować wszystkiego, co "tradycyjne bośniackie" rozpoczynamy dzień od śniadania w postaci burka (można go zjeść właściwie wszędzie na Bałkanach, ale podobno w Bośni są najlepsze):
2. Zwiedzanie miasta zaczynamy od wizyty na głównym miejskim targu Baščaršija, który jest wiecznie zatłoczonym, centralnym punktem Starówki. Na samym środku bazaru stoi studzienka Sebilj, która jest pamiątką po jednym z pierwszych europejskich wodociągów. W tym miejscu obowiązkowo robimy sobie zdjęcie, chociaż jeżeli chcemy być na nim sami, to może być trudne do wykonania. 

3. Następnie spokojnie spacerujemy sobie wąskimi uliczkami i podziwiamy stragany. Jeżeli ktoś potrzebuje okularów przeciwsłonecznych, to jest to świetna okazja, by w cenie 10 - 15 zł nabyć "Ri bany".


4. Chodzenie, jak powszechnie wiadomo, jest bardzo męczące, więc czas na kawę - koniecznie bośniacką w jednej z klimatycznych kawiarni (ta kawa postawiłaby na nogi nawet umarłego!). A na deser baklawa - bardzo to słodkie, więc spokojnie można sobie odpuścić słodzenie kawy. Do kawy często dostajemy też kosteczkę lokum - niektórzy się tym zachwycają, wg mnie jest to rodzaj przeterminowanej żelki.
5. Kolejnym punktem programu może być zabytkowy meczet Gazi Husrev-bega - jeden z największych zabytków architektury muzułmańskiej na Bałkanach i najsłynniejsze miejsce kultu w Bośni i Hercegowinie. 
6. Na przeciwko meczetu znajduje się zabytkowa muzułmańska szkoła religijna Medresa Seldžukija
 
  7. Natomiast przy  ogrodzeniu meczetu możemy znaleźć słynne ujęcie wody - kto się z niego napije, ten jeszcze powróci do miasta
8. Stąd już całkiem niedaleko do miejsca, w którym w 1914 stał Gawriło Princip
celując, do przejeżdżającego Łacińskim Mostem Arcyksięcia Franciszka Ferdynanda
9. Opuszczając muzułmańską część starego miasta, warto swoje kroki pokierować w stronę Katedry Serca Jezusowego:
10. A następnie  w stronę Soboru Narodzenia Najświętszej Marii Panny - jednej z największych bałkańskich cerkwi


11. Tutaj może zacząć dokuczać nam głód, więc robimy przerwę w zwiedzaniu i konsumujemy Ćevapčići - w Bośni podobno koniecznie powinno być podane z cebulą
 12.  Posileni, mamy zapasy nowej energii i możemy nieco oddalić się od Starówki i zobaczyć trzecią pod względem wielkości w Europie synagogę Ashkenazi
13. Czas na nowoczesne zabudowania - Parlament
14. W drodze powrotnej na Starówkę, spacerując wzdłuż rzeki Miljački, mijamy najstarszy w Sarajevie Meczet Królewski, na którego terenie znajduje się również zabytkowy cmentarz


15. Kawałek dalej (idąc w górę rzeki) zobaczymy Inat kuće (Przekorny dom), czyli tradycyjny bośniacki dom, który był kilkukrotnie przenoszony z miejsca na miejsce 
16. Natomiast po drugiej stronie rzeki możemy podziwiać jeden z symboli Sarajeva - Vjećnice,. Kiedyś Ratusz, potem Biblioteka Naraodowa, która została zniszczona w czasie działań wojennych w 1992 roku, obecnie w rekonstrukcji

17. Dla tych, którzy mają jeszcze trochę siły, ale nie chce się im wyjść w góry, dobrym rozwiązaniem jest  spacer w kierunku pozostałości Kasarna - dużo bliżej, a widoki równie zachwycające. W tym budynku podczas wojny chronili się zarówno żołnierze, jak i ludność cywilna. Obecnie "czeka na pomysł" - miał być hotel, ale na razie stoi i niszczeje

18. A stąd już właściwie rzut beretem do średniowiecznych ruin, nie ma w nich nic specjalnego, ale widok na miasto jest przepiękny
 19. Schodząc w dół, mijamy jeszcze pozostałości średniowiecznej fortyfikacji
20. oraz jeden z największych muzułmańskich cmentarzy
21. Na zakończenie zwiedzania, w celu wyrównania poziomu cukru, zajadamy się kupioną wcześniej na bazarze chałwą