wtorek, 13 sierpnia 2013

Tu i tam: Belgrad. Serbia, cz. II

Moje pierwsze wrażenia związane z Belgradem są bardzo silne - już wyglądając przez szybę okna autobusu, jeszcze przed wjazdem do miasta, zobaczyłam setki budynków. Przypominały mi kartonowe pudełka w najróżniejszych kolorach, kształtach i rozmiarach, które ktoś postawił bardzo blisko siebie, najciaśniej jak się dało, żeby tylko zmieścić ich jak najwięcej na wcale niemałej przestrzeni. Ledwo postawiłam pierwszy krok za drzwiami autobusu, a już z każdej strony otoczyli mnie kierowcy, bagażowi i inni oferujące różne usługi, które skutecznie wywabiają pieniądze z portfeli turystów. Jak tylko udało się nam wyjść z tego niezwykłego kręgu handlu i usług wszelakich, uderzyła we mnie fala gorącego powietrza. Oddech miasta - brudny, śmierdzący, pełen pyłu i spalin. Dzień był niezwykle upalny, więc podmuch był jedynie efektem ruchu nieskończonej ilości samochodów, autobusów i ludzi. Tłoczno, duszno, gorąco. Jeszcze nigdy żadne miasto nie przytłoczyło mnie aż tak w zaledwie pięć minut.

Kilka zdań wcześniej nie bez powodu umieściłam słowo "ludzi" na końcu. Belgrad nie jest miastem dla ludzi, ale miastem, które żyje, rozrasta się i szaleje pomimo ludzi. Miastem nieokiełzanym, potężnym, w którym człowiek jest malutki malusieńki. Bardzo często porównywany z Zagrzebiem, z pewnością zjadłby dumę Chorwatów na śniadanie. Stolica Chorwacji jest przy serbskiej metropolii jedynie jak niewielka dzielnica willowa z trawnikami błyszczącymi na zielono i przyciętymi równo jak w Żonach ze Stepford (choć w rzeczywistości trawniki w Zagrzebiu nie są równe, a krzaczaste).

Belgrad wydaje się też niedostępny. Ciąży nadal nad nim i wisi jak wielka deszczowa chmura wspomnienie niedawnej wojny i dawniejszej, ale wciąż żywej Jugosławii. Nieporzucony, ale zaniedbany. Odbudowany, ale nadal brzydki. Olbrzymi, ale niezagospodarowany. Oswojony, ale groźny.

I może gdzieś w drodze między tymi wszystkimi obrzeżami skrajności, przeciwieństwami losu i śnie o dawnej potędze, rodzi się miasto. Magiczny potwór, który nie zaprasza, ale gubi swojego gościa, nie zachwyca go, ale pozostawia na zawsze z wrażeniem oszołomienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz