piątek, 19 kwietnia 2013

Tu i tam: Sarajevo, dzień I

Od dawna na mojej podróżniczej mapie nie było miasta, którego byłabym tak ciekawa, jak Sarajeva. Przed przyjazdem słyszałam o nim mnóstwo od znajomych (a mówili różnie), przeczytałam kilkanaście relacji podróżniczych i obejrzałam dziesiątki zdjęć. Jednak mimo natłoku tych informacji, w mojej głowie nie pojawił się jeden spójny obraz tego miasta - wręcz przeciwnie, jechałam tutaj z olbrzymim zniecierpliwieniem, żeby w końcu przekonać się "jakie jest to Sarajevo naprawdę?!". I dzisiaj, juz po pierwszym dniu mogę powiedzieć, że jest zachwycającą bałkańską mozaiką. 
Zwiedzanie zaczęło się tuż po 6 rano, ale niestety Croatia bus nie ma do zaoferowania nic poza punktualnością - tak mało miejsca na nogi w autokarze to nigdy nie miałam - i mówię to ja, człowiek o wymiarach pocket version!
Pierwszy widok po wyjściu z dworca

Głównym celem dzisiejszego dnia było zobaczenie (obecnie zrujnowanego) Toru bobslejowo - saneczkarskiego, który został zbudowany za zboczu góry Trebević na obrzeżach Sarajeva specjalnie na Zimowe Igrzyska Olimpijskie 1984. Budowa obiektu trwała ponad rok i kosztowała bardzo dużo, tor miał 13 zakrętów i ponad 1200 metrów długości. W czasie wojny i oblężenia Sarajeva tor służył obsłudze stanowisk artylerii sił serbskich. Potem niestety go nie odbudowano i dzisiaj służy chyba wyłącznie grafficiarzom. 

Na pieszą wycieczkę na Trebević spokojnie trzeba przeznaczyć z pół dnia, ale warto z kilku powodów:
- jeżeli ktoś lubi takie stare, opuszczone, zrujnowane miejsca, to musi się tam wybrać,
- widoki po drodze są naprawdę piękne, 

Psie miasto jak nic
Taki mały, słodki, no kochany był!
 
Kwiaty gdzieniegdzie bywają oplecione drutem kolczastym
 
- z góry mamy wspaniałą panoramę miasta.


Dojście na zbocze Trebević nie jest bardzo skomplikowane - najlepiej ciągle pytać Kako možemo doći na Trebević? Bob staza? i wszyscy chętnie Wam będą tłumaczyć i pomagać. Właściwie nawet jak nie pytałyśmy, to nagle ktoś odsłaniał kwiaty na balkonie, wychylał się, pytał gdzie idziemy i tłumaczył drogę. Poza tym co druga osoba nas zapewniała, że jest tam bardzo ładny widok i nie ma już min, więc spokojnie możemy iść. Na spokojny marsz do góry z centrum miasta trzeba liczyć ok. 2h, na zejście może nieco ponad 1h. W weekendy podobno w tym kierunku jeżdżą też autobusy, ale jeżeli mamy czas i piękną pogodę, to naprawdę duża lepiej jest na własnych nogach. Dobrze wziąć sobie coś do jedzenia i koniecznie do picia, bo po drodze raczej nie ma sklepów. 


Punkty obserwacyjne toru - również wykorzystane w czasie wojny
Sam tor:

 

Popołudnie minęło nam głównie na błądzeniu po uliczkach Starego Miasta, czego skutkiem było zjedzenie tych lodów (kocham!):

Rada Małego Podróżnika Na Dziś: Zawsze używajcie kremów z filtrem (dot. zwłaszcza blondynek z jasną karnacją), nawet jeżeli wychodzicie na niedługo i w niewysokie góry, w przeciwnym wypadku skończy się to tak:
(tak, to mój dekolt)

Teraz już nie za bardzo da się coś zrobić z tą krwistą czerwienią, ale może to pomoże:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz