sobota, 17 sierpnia 2013

Tu i tam: Belgrad - Konserwa Turystyczna

Na zakończenie wizyty w Belgradzie przygotowałam małą Konserwę Turystyczną, czyli co, gdzie, jak i dlaczego w tym mieście. Informacje w pigułce, które warto ze sobą zabrać, wybierając się właśnie tam. Myślę, że za jakiś czas, kiedy uda mi się zrealizować planowany od jakiegoś czasu kapitalny remont strony, będzie to osobna kategoria, w której zbiorę wszystkie rady, wskazówki oraz podróżnicze spostrzeżenia własne i cudze.

Co? 


Belgrad jak przystało na bałkańskie miasto, pełny jest budynków, które są "największe" lub "najstarsze" w tej części Europy.  Poza tym dominuje przede wszystkim postkomunistyczna zabudowa. Jeżeli chodzi o te najbardziej znane, to większość z nich znajduje się w obrębie Starego Miasta (Stari Grad):

Kalemegdan, czyli chyba najsłynniejsza na Bałkanach fortyfikacja z olbrzymim parkiem. Park jest świetny, a z murów pięknie widać niezwykłe spotkanie dwóch rzek. Wizyta tam jest obowiązkowa! Jest też gwarancją spędzenia niezwykle przyjemnych 2 -3 popołudniowych godzin. Weźcie ze sobą frisbee, a na pewno poszerzycie grono znajomych.

Skadarlija - bardzo znana belgradzka uliczka, zakątek sztuki nazywany czasem namiastką Montmartre w Serbii. Ma swój urok, słynie przede wszystkim z trzech tradycyjnych restauracji, które się przy niej znajdują i gości - artystów, którzy je odwiedzają.

Ulica Kneza Mihailova
- główny deptak miasta, a przy nim sklepy, kawiarnie, sklepy, kawiarnie i dużo, dużo ludzi. Ma swój klimat, ale polecam wizytę bardzo wcześnie rano (robi wrażenie!) albo późnym wieczorem - to przede wszystkim tam miasto żyje nocą.

Stamtąd już niedaleko do Parku Studenckiego z placem po środku i budynkiem Uniwersytetu Belgradzkiego. Nieco większy kawałek trzeba przejść, aby zobaczyć budynek parlamentu na placu Nikoli Pašića. Naprzeciw parlamentu znajduje się całkiem przyjemne park z mini biblioteką w postaci książek przymocowanych do ławek oraz dwoma pałacykami. Dalej już w miarę po drodze do dwóch najbardziej znanych belgradzkich kościołów - Cerkwi św. Marka i Cerkwi św. Sawy. Druga z nich to jeden z największych prawosławnych kościołów na świecie, otoczona parkiem, robi naprawdę niesamowite wrażenie.

Zwykle nie jest to napisane w przewodniku, ale dość ciekawym miejscem jest również ul. Kneza Miloša, przy której stoją opuszczone z powodu nalotu w 1999 roku budynki dawnych ambasad i ministerstwa obrony.

Stolica Serbii to miejsce spoczynku Josipa Broza Tito. Miejscem pochówku wodza zgodnie z jego życzeniem jest, leżący obecnie na terenie Muzeum Historii Jugosławii, Dom Kwiatów (Kuća cveća), czyli zimowy ogród z gabinetem i kilkoma pokojami wybudowany specjalnie dla Tito w 1975 roku. Wejściówka to symboliczna kilkuzłotowa opłata, a miejsce jest dość osobliwe. Z moich obserwacji wynika, że szczególnie podoba się turystom z Azji. 



Dalej od centrum położony jest Zemun, który dawniej był osobnym miastem. I rzeczywiście, zabudowa tej dzielnicy w niczym nie przypomina pozostałych części Belgradu, a klimat też nieco inny. Z centrum pojedziecie autobusem ok. 30 min, potem jeszcze trochę na nogach, ale to już przyjemności.

Do miejsc wartych odwiedzenia należą też: miejska wyspa z popularnym terenem rekreacyjnym  Ada Ciganlija, centrum kultury i sztuki Beli Dvor. A najlepszego i najpopularniejszego piwa w Belgradzie można spróbować w Kawiarni "?", która słynie właśnie z braku nazwy i znajduje się przy mojej ulubionej belgradzkiej ulicy Kralja Petra pod numerem szóstym. 

Jak?

Mieszkańcy Belgradu są niezwykle otwarci, pomocni i gadatliwi. Na Bałkanach mówi się, że to właśnie Serbowie są szczególnie gościnni  oraz serdeczni i wygląda na to, że to prawda. Młodzi ludzie dobrze mówią po angielsku, a wszyscy inni, którzy nie mówią, będą próbowali się dogadać z Wami tak jak potrafią - po serbsku, czesku, rosyjsku, na migi i jak się tylko da. Przygotujcie się na to, że zwykłe pytanie o drogę czy przystanek nie skończy się jedynie na krótkiej odpowiedzi, ale obowiązkowa jest choć krótka (ale zwykle długa) rozmowa, która bardzo często będzie się kończyć zaproszeniem na kawę. Kiedy my zapytałyśmy o przystanek, na którym powinnyśmy wysiąść, w udzielanie odpowiedzi została zaangażowana połowa autobusu łącznie z kierowcą i zaproponowano nam nawet nocleg! Nie należy się tego bać, to nic groźnego - zwykła ludzka życzliwość, od której jesteśmy tak bardzo odzwyczajeni.

Gdzie?


Belgrad to nie Zagrzeb i bilet na autobus warto mieć ( i to więcej niż jeden na pół roku). Karty komunikacji miejskiej kupuje się w specjalnych kioskach (Trafik), gdzie nabijane są bilety. Na każdą kartę można nabić ograniczoną ilość biletów (np. 10), ale z jednej karty może korzystać jednocześnie kilka osób. Wtedy wchodząc do autobusu, musimy skierować się do kasownika przy pierwszych drzwiach i zanim skasujemy bilet, nacisnąć przycisk określający ilość biletów, które chcemy skasować (jeżeli jedziemy we dwójkę to naturalnie dwa itd.), ponieważ nie da się skasować tej samej karty kilka razy pod rząd (tak jakby po jednym bilecie).

Tym razem zatrzymałam się w Big Hostel przy ul. Jevrejskiej - czysto, miła obsługa, tłumów nie ma, dobra cena, czyli mogę polecić.

W Serbii od kilku lat toczą się głośne dyskusje na temat cyrylicy i jej ewentualnej wrogości wobec turystów. W centrum miasta większość nazw ulic jest już podawana w dwóch alfabetach, ale najwyraźniej często "łacinka" wzbudza niechęć wśród miejscowych i jest zaklejana, dlatego jednak przed przyjazdem warto wydrukować sobie (lub nauczyć się, a co!) cyrylicę.


Ode mnie chyba tyle, ale może ktoś z Was był w Belgradzie i mógłby coś do Konserwy dorzucić?
Przyda się na pewno!











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz