piątek, 13 września 2013

Bagaż podręczny (I)

Miałam mały problem z tytułem dla tej notki, dość długo nad nim myślałam i nawet z tego, na który się zdecydowałam, nie jestem do końca zadowolona. Na początku chciałam coś o "lekcjach życia", potem myślałam o "bagażu doświadczeń", ale wydaje mi się, że to określenie ma jakieś negatywne skojarzenia. W końcu wybrałam "bagaż podręczny" (choć nadal zastanawiam się, czy nie lepszy byłby "bagaż podręcznych doświadczeń"...). Tak czy inaczej, chodzi o to, jaki życiowy bagaż przywiozłam z Chorwacji. A nazwałam go podręcznym, bo to takie małe - wielkie mądrości, których mnie ta podróż nauczyła i bez których nie chciałabym się już nigdzie ruszać, nawet za próg własnego mieszkania. 

 Dolac, 1.07.2013 - dzień, w którym Chorwacja weszła do Unii Europejskiej

Niektóre z moich spostrzeżeń, to takie banalne "wielkie mądrości", które można przeczytać w co drugiej książce i zobaczyć przed napisami końcowymi wielu filmów. Ale przyłożone do własnego życia, mimo, że nadal trywialne, nagle sprawiają, że sprawy się zmieniają, że na pewne rzeczy zaczyna się patrzeć inaczej. Życie staje się lżejsze, problemy łatwiejsze do ogarnięcia, a relacje międzyludzkie nagle przestają być niekończącą się łamigłówką. Ale niektóre z tych "myśli" to również zwykłe obserwacje natury praktycznej;)

Kolejność jest przypadkowa: tak jak sobie je przypominam, tak je wypisuję.

3 miesiące

Według mnie właśnie tyle trwa "przyzwyczajanie się do wszystkiego". To nie pierwsze dni są krytyczne, ale całe trzy miesiące. Tyle czasu zajęła mi pełna adaptacja, pełne zadomowienie i odnalezienie się w nowym miejscu. Z tymi pierwszymi kilkoma dniami to jakaś ściema - przez pierwszy tydzień byłam tak spięta tym, żeby wszystko pozałatwiać, zajęta poznawaniem nieskończonej ilości nowych ludzi i rozpakowywaniem się, że nawet nie zauważyłam, że jestem w całkiem nowej dla siebie rzeczywistości. Potem stopniowo zaczęło to do mnie docierać i momentami mnie przerażać. A po 3 miesiącach byłam jak u siebie. Nie chcę mówić, że po 3 miesiącach mogę mieszkać wszędzie, bo nadal znacznie większej części świata nie odwiedziłam, ale wydaje mi się, że jeżeli gdzieś wytrzymam 3 miesiące i nie będę nieszczęśliwa, to znaczy, że mogę tam zostać nawet na zawsze.


Samosia

W znakomitej większości sytuacji można poradzić sobie całkowicie samemu. Oczywiście, z przyjaciółmi jest dużo łatwiej przeżywać trudności i cieszyć się z sukcesów. Ogólnie jestem raczej za dzieleniem się przeżyciami i otwieraniem się przed ludźmi, ale wyjazd uświadomił mi, że bez tego też się da. Jednocześnie ludzi naprawdę niezastąpionych, niezbędnych nam w życiu naprawdę jest tylko kilku.

Zmiana

Nawet jeżeli z całych sił chcemy coś zatrzymać, to zmiana jest nieuchronna. Większość decyzji życiowych, które nieco zmieniają naszą rzeczywistość (jak np. dłuższy wyjazd) nie stanowią przyczyny zmiany, a są tylko takimi katalizatorami. Nie ma sensu mówienie sobie "gdybym nie wyjechała, to coś tam...". To i tak by się stało, może trochę później, może inaczej. Ale zmiana i tak by nastąpiła. Jednocześnie to, co jest prawdziwe, zawsze dostosowuje się do zmiany i do nas wraca, choć może początkowo w nieco innej postaci.
Na żadnym innym przykładzie nie widać tego tak, jak na relacjach międzyludzkich. Te, które są naprawdę ważne, przetrwają - niezależnie, co się wydarzy i jak daleko się to wydarzy. Te kontakty, które się urywają, no cóż... Takie jest życie, a na ich miejscu szybko pojawią się nowe.

Powoli znaczy lepiej

Wmawia się nam, że należy cenić swój czas. Jest na to nawet całkiem sporo powiedzeń. Ale to docenianie własnego czasu najczęściej jest rozumiane w kontekście zysku i pośpiechu. A co robimy z tym niby zaoszczędzonym czasem?
W Chorwacji żyje się wolniej. Czas traktuje się swobodniej, ulicami chodzi się mniejszymi krokami, nikt nie biegnie do tramwaju - przecież będzie następny. Czas w kolejkach upływa na przyjemnych rozmowach, a nie na nerwowym stukaniu nogą i przewracaniu oczami. Tam nie ma czasu na pośpiech.


Kawa

Kawa ma być mocna i delikatna. Podana bez szklanki chłodnej wody lub pita w biegu z papierowego kubka nie ma prawa bytu. A najlepsza jest wtedy, kiedy pije się ją w towarzystwie, przez kilka godzin z twarzą zwróconą do słońca.

Być otwartym

W tym rejonie Europy, które udało mi się odwiedzić, ludzie są znacznie bardziej otwarci, chętniej ze sobą rozmawiają i dzielą się wszystkim. Energiczna gestykulacja jest nieodłącznym elementem rozmowy, a w języku nie brakuje wyrażeń podkreślających emocje. Te z kolei są zawsze na wierzchu, czasami może nawet biorą górę, ale jest to wszystko przede wszystkim bardzo szczere.
Mam wrażenie, że w Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do przyjmowania wszystkiego "na chłodno", z odpowiednim dystansem i powściągliwością. Tak nakazuje dobre wychowanie. Tymczasem odrobina południowego temperamentu niejednokrotnie daje to poczucie, że druga osoba naprawdę nas rozumie. Nawet jeżeli dwie osoby się denerwują i otwarcie wyrażają swoją złość, to często łatwiej im znaleźć porozumienie, bo niczego nie tłumią w sobie.

Druga sprawa to otwartość wobec obcych. W Polsce niemal niewyobrażalne jest odezwanie się w tramwaju do kogoś obcego, właściwie zdarza się chyba tylko w trzech sytuacjach a) podrywu, b) ktoś jest samotny (najczęściej starsza osoba) i chce porozmawiać, c) dzielenia się ze światem swoją wizją dziejów (najczęściej odbierani jako wariaci). Natomiast na Bałkanach to najzupełniej normalne, tam każdy w czasie jazdy autobusem jest nam gotowy streścić swoje życie, porozmawiać o aktualnych problemach politycznych lub wypytać o nasze samopoczucie, rodzinę i plany na wakacje. I to wcale nie jest wścibskie. To zwykła ludzka życzliwość, chęć nawiązania tego podstawowego kontaktu jakim jest rozmowa. Nie ma w tym nic krępującego, jesteśmy z tego samego gatunku, rozmawiajmy ze sobą :)



Żeby nie było za dużo na raz i nie przekroczyło przepisowych 10 kilo bagażu podręcznego, będzie w porcjach. Jutro następna, a na teraz: smacznego!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz