O tym, że Erasmus nie sprzyja związkom, wiedzą wszyscy. Dużo mówi się, że związki na odległość są bez szans, że Erasmus to inne życie, że bez sensu się z kimś wiązać, wyjeżdżając itp., itd. Argumenty "przeciw" właściwie nie mają końca, pytanie czy jest choć jeden "za"?
(Wiem, że to jest wielka nieprawda, ale podoba mi się obrazek i pasował do tematu)
Co ciekawe, mimo że wszyscy wokół powtarzają wyjeżdżającym "na pewno się rozstaniecie", to ci całkiem chętnie plątają się w różne układy emocjonalne (najczęściej tuż przed przekroczeniem granicy). I tak mamy wśród Erasmusów pełny przegląd związków, od luźnych relacji, aż po małżeństwa - a to wszystko skomplikowane. Są tacy, co byli w związkach od lat i nagle ta druga osoba postanowiła pojechać na Erasmusa, tacy, co się zeszli chwilę przed wyjazdem, jest też sporo par, które poznały się podczas pobytu na stypendium. Wszyscy oprócz indywidualnych kłopotów związkowych, mają jeden wspólny - Erasmus. Wymiana wśród ludzi sparowanych cieszy się złą sławą głównie z powodu licznych plotek o rozwiązłych seksualnie studentach, którzy korzystając z pieniędzy Unii Europejskiej, chcą przespać się właśnie z Twoją dziewczyną/Twoim chłopakiem. No każdy by się stresował. Tylko, że właśnie bardzo często nic nie jest tak niszczące, jak ten nagły stres. Ci, co przyjechali na Erasmusa, który rzeczywiście jest "innym życiem" nagle zamieniają się w wiecznych skype'owiczów, którzy po czasie, mając dość kontroli i widząc, co ich omija, po prostu zaczynają unikać komunikatorów, telefonów, bramek sms. Natomiast ci, którzy zostali i czekają, przeżywają katusze, odświeżając po sto razy na minutę maila i włączając/wyłączając telefon, bo "może dzownił, tylko nie usłyszałam". I tym źle, i tamtym niedobrze, a przecież się kochają! Podsumowując, wszyscy zachowują się tak, jakby granica państwa była granicą zaufania i miłości.
Nie twierdzę, że utrzymanie związku na Erasmusie jest łatwe. Z pewnością wymaga wiele zrozumienia zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Ale nie wariujmy! Studencka wymiana to zwykle tylko kilka miesięcy, a żyjemy w dość mobilnych czasach. Ci, którzy powtarzają, że "związek na odległość jest bez szans", chyba zapomnieli, że współcześnie bardzo wielu ludzi podróżuje po całym świecie ze względów zarobkowych, warunków swojej pracy itd. i związek na Erasmusie to tylko wstęp do tego, co czeka nas w przyszłości. Natomiast wszystkie możliwości komunikacji, które daje nam współczesna technika, mają ułatwiać i pomagać, gdy nie ma nas "tam obok", a nie stać się głównym narzędziem śledczym z nadrzędnym celem uprzykrzenia życia.
To nie jest tak, że Erasmus* i serducho nie mogą iść razem w parze, pytanie tylko, czy jedno nie będzie psuło drugiego?
*Pamiętajcie, że na Erasmusa można pojechać tylko raz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz