Znacie taki
popularny turystyczny zwyczaj, kiedy wrzucamy monety do jakiegoś zbiornika
wodnego, bo chcemy w to samo miejsce wrócić?
Kilka lat temu przebywając na wakacjach
w jednym z nadmorskich miast, usłyszałam rozmowę matki z (na oko) 5 – letnim
synem podczas wrzucania do fontanny „pieniążka powrotu”. Chłopiec właśnie
wykonywał zamaszysty ruch ręką, który miał najprawdopodobniej całkowicie i
skutecznie zatopić monetę w fontannie, kiedy przerwał mu krzyk mamy: „Skarbie,
ale nie tak dużo! Nie trzeba wrzucać tak dużo!”, na co chłopiec odpowiedział:
„Mamo, ale ja bardzo chcę tu wrócić!”.
Nadmienię, że dziecko miało w rączce 5 zł, co
rzeczywiście byłoby wyróżniającą się kwotą, wśród leżących w fontannie
jednogroszówek. Poza tym nie wiem, jak wśród dzisiejszych przedszkolaków, ale
kiedy sama miałam 5 lat, wydawało mi się, że każda kwota większa niż 2 zł to
już spory majątek.
Dzisiaj przypomniałam sobie tę historię przy okazji
świątecznego powrotu do domu i zastanawiałam się, co takiego sprawia, że
powroty często są dużo ważniejsze niż same wyjazdy. Zwiedzając, często
obiecujemy sobie, że „jeszcze tu wrócimy”, bo tyle pięknych widoków, przygód i
niezwykłych przeżyć. Ale tak naprawdę tęsknimy chyba za tym, co czujemy – to
jak z robieniem zdjęć. Niby robiąc zdjęcie chcemy zachować obraz, ale w
rzeczywistości chodzi nam o chwilę. O namiastkę tego, co przeżywaliśmy, dzięki
czemu możemy udawać, że cokolwiek możemy mieć „na zawsze”.
Każdy z nas chętnie wraca do ludzi, chwil i miejsc.
Zwłaszcza kiedy „tam” ktoś lub coś na nas czeka.
A Wy, gdzie
najchętniej wracacie?
do domu :)zdecydowanie, ale święta w Splicie też będą niczego sobie :) balono-pisanki już wiszą w pokoju :)
OdpowiedzUsuńA farbowanego kurczaczka biegającego po pokoju macie? :)
Usuńojj nie mamy, ale korciło żeby mieć takiego:) one są cudne(te niepokolorowane)
OdpowiedzUsuń