Przez pierwsze kilka dni Zagrzeb tak strasznie mi się nie podobał, że próbowałam sobie przypomnieć, co sprawiło, że akurat to miasto wybrałam na miejsce mojego Erasmusa. Stolica Chorwacji z pewnością nie jest jak Paryż, Rzym czy Barcelona, które od progu kradną nasze serca, a nawet jeżeli nie, to i tak czujemy, że wypada się nimi choć przez chwilę zachwycić. Zagrzeb taki nie jest. Budzi emocje powoli i nie są to uczucia łatwe, trzeba je dopiero odkryć. Jest to miasto bardzo eklektyczne - trochę "Jugosławia w pigułce" aspirująca do miana nowoczesnej metropolii, a to wszystko przesiąknięte duchem bałkańskości*.
Ja już pokochałam Zagrzeb, mamy wiosnę, więc zakochajcie się i Wy!
*Bardzo często spotykam się tutaj z opinią, że "Chorwacja to nie Bałkany" i "bałkańskość" jest tu dla nich obrazą. Jeszcze nie do końca rozumiem dlaczego, ale jest to szalenie ciekawe, więc z pewnością jak dowiem się więcej na ten temat, to dokładnie opiszę. W każdym razie mnie Bałkany kojarzą się bardzo dobrze i wyłącznie w pozytywnym znaczeniu użyłam tego pojęcia w odniesieniu do Zagrzebia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz