wtorek, 21 maja 2013

Zielono mi

W Zagrzebiu bardzo podoba mi się to, że jest to miasto mocno zielone: mnóstwo drzew, sporo parków. Trudno jest jednak ocenić, co zostało celowo zagospodarowane pod "kulturę trawy", a co zupełnie przypadkowo stało się miejscem miejskiego wypoczynku i rekreacji. Przykładem na to jest brzeg rzeki Sawy. 
Powszechnie wiadomo, że jak Bulwary to tylko krakowskie, więc po pierwszym spacerze wzdłuż wałów byłam rozczarowana. Przede wszystkim tym, że nie widać w ogóle rzeki, a chodnik to po prostu wydeptana ścieżka, na której takie same prawa mają spacerowicze, fani joggingu, rowerzyści i swobodnie biegające psy. Po czasie zaczęłam jednak rozumieć, dlaczego miejscowi tak bardzo lubią to miejsce. 
Przede wszystkim wały nad Sawą są bardzo szerokie i zawsze wystarczy tam miejsca dla wszystkich, nikt sobie nie przeszkadza, choć zajęcia są różne. Ponadto drzewa wokół sprawiają, że właściwie jestmy całkowicie wolni od dźwięku samochodów i wszytkich innych odgłosów miasta. 
 Poza tym Chorwaci bardzo lubią się drużyć (jak ktoś myśli, że zapomniałam już język polski, to odsyłam tutaj http://vucibatina.blogspot.com/2013/05/sowa-za-ktorymi-bede-tesknic.html), więc prawie zawsze można spotkać tam kogoś znajomego. Tym samym nie jest to odpowiednie miejsce, jeżeli chcemy pobyć sami. Od wczesnych godzin porannych aż do późnego wieczora przez brzegi Sawy przewija się mnóstwo ludzi - spacerują, wyprowadzają psy, czytają książki siedząc na ławeczkach, jeżdżą na rowerach, biegają,opalają się. 
Dzięki powszechnie panującej swobodzie, można zapomnieć, że to przestrzeń miejska i poczuć się nawet jak we własnym ogródku. Wynika to z powszechnego w Chorwacji luzu, który udziela się nawet czworonogom, spokojnie biegającym sobie bez smyczy czy kagańca.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz